1 lutego w wieku 80 lat zmarł jeden z najlepszych dżokejów w historii polskiego turfu.
Dżokej obdarzony nie tylko świetnymi warunkami fizycznymi do tej trudnej profesji, ale przede wszystkim wyjątkowym i niepowtarzalnym talentem. W wyścigowym siodle nie był stylistą, jednak imponował bardzo dobrą techniką jazdy, niebywałą wręcz skutecznością, ambicją, walecznością i dżokejskim sprytem. Jak mało kto potrafił wykorzystywać błędy rywali, w ułamku sekundy podejmować w punkt trafione decyzje, czy zmienić albo dostosować taktykę w zależności od tego jak układał się wyścig. Dokładał do tego wspaniałe wyczucie koni.
W karierze jeździeckiej wygrał aż 1663 gonitwy i zdecydowanie przewodzi członkom elitarnego Klubu 1000. Do wielkich, niezapomnianych sukcesów poprowadził takie cracki jak Demona, Skunks, Neman, Juror czy Korab. Derby wygrywał również na klaczy Sekwoja i ogierze Demon Club, który był synem legendarnej Demony, a w bogatej kolekcji jeździeckich trofeów ma również Błękitną Wstęgę zdobytą w Belgii, czy wygrane w Derby dla koni arabskich na Finiszu oraz świetnym, „dzielnym i pięknym” Piechurze.
Aż piętnastokrotny (!) czempion służewieckich jeźdźców, który bodaj jako jedyny dzierżył ten tytuł nieprzerwanie przez 10 lat (1962-1971). Jak mało kto dodawał skrzydeł dosiadanym przez siebie koniom, nierzadko ogrywając lepszych rywali. Tak było na przykład na Międzynarodowym Mityngu Krajów Demokracji Ludowej w Warszawie w 1983 roku, kiedy w zgodnej opinii obserwatorów, Nagrodę Berlina wygrał właśnie On, a nie Derval.
Na zdjęciu: Mieczysław Mełmicki i Derval - celownik w Nagrodzie Berlina podczas Mityngu KDL w Warszawie w 1983 roku.
Mieczysław Mełnicki świetnie radził sobie również w roli trenera, obejmując w sezonie 1987 stajnię „Kozienice” po Józefie Palińskim, z którym w 1954 roku… przegrał swoją pierwszą gonitwę na wrocławskich Partynicach. A do startów Mieczysław Mełnicki przygotowywał tak dzielne konie jak Barnauł (Kozienic), Chinka (Dorpata, Efforty, Bukaresztu), Alpinus (Rulera), Brekota (Wiosenna), Domart (Strzegomia, Rulera, Iwna), czy derbista Joung Islander (Aschabada). Sukcesy dwóch ostatnich przyniosły Mełnickiemu tytuł „Trenera Roku 2003”. Warto też pamiętać, że wśród koni arabskich, które w Jego treningu wygrywały duże wyścigi, oprócz wyśmienitego Marvina El Samawi, były również Borysław, Wiktor, Aleppo, Arlet czy Walet.
Mieczysław Mełnicki był też członkiem Polskiego Związku Hodowców Koni Pełnej Krwi Angielskiej, a z koni jego hodowli bardzo dzielnie dwulatkami biegały ogiery Joshua i Maddox.
Sympatyczny i zawsze pogodny, niezmiennie cieszył się sympatią publiczności i wyścigowego środowiska, zadziwiając niezwykłą witalnością (ostatni raz zwyciężył jako dżokej w 1994 roku w wieku 56 lat) oraz pozytywnym nastawieniem i energią.
Owocem Jego niezwykle interesujących opowieści jest książka Wojciecha Zielińskiego „Żokej”, która znakomicie oddaje atmosferę wyścigów konnych, przedstawiając nie tylko karierę sportową, ale i prywatne życie legendarnego dżokeja.
Rodzinie składamy wyrazy głębokiego współczucia.